Czy zauważacie, że rzeczy, które są oczywiste, zwykle nie są tak bardzo przez nas samych (ale i otoczenie) cenione? Inne natomiast, te, o które ciężko przyszło nam zawalczyć lub na które długo czekaliśmy, cieszą nas bardziej. Bardziej świadomie je odbieramy.
Poranna krzątanina i oporządzanie szkolno – pracowce, które w ostatnim tygodniu udało się zrealizować o czasie, ulubiona drożdżówka, której nikt ci nie „sprzątnął” sprzed nosa, kiedy już prawie czułaś w ustach jej smak, promocja na twój ulubiony ser w markecie, czy uśmiech od nieznajomej osoby na ulicy.
To są małe chwile, a jednocześnie bardzo duże wydarzenia, których wartość gubi się w rutynie dnia codziennego. Sprawiają, że jest się wdzięcznym tak po prostu, bez zastanowienia. Czy ja, czy u nas zawsze tak było? Nie, nie było, ale dziś już jest, a u niektórych z nas nie zawsze i dzisiaj tak jest. Bycie wdzięcznym przed samym sobą i ze sobą, nie jest oczywiste i nie jest proste, ale jak wielu w życiu „rzeczy” można się i tej umiejętności nauczyć.
I w naszym życiu bywały chwile, gdy byliśmy po prostu SMUTNI. Przytłoczeni sprawami, często zadziwieni sytuacjami i bezradni na to, co życie dawało. Smutek przychodzi często nagle i ogarnia całą swoją siłą, nie tylko nas, ale i nasz mały świat, nam bliskie osoby i otoczenie nasze. Wkrada się szybko i podstępnie. Znienacka, a już na pewno nieproszenie. I choć to „gość” niechciany, potrafi na długo się zadomowić, czasem na … zawsze.
Są za nami doświadczenia minionych czasów, gdy smutek był na pierwszym miejscu. Kiedy, wydawało się nam, że nie czeka nas już jeśli nie NIC, to niewiele radości w życiu, że zawsze już szaro będzie. A wszystkie radości, które dokonywały się wokół nas – bolały tak, że miażdżyłyby serce.
Beztroskie chwile wracają, choć nie jest to łatwe. Niemniej kluczowe jest moment ZMIANY, kiedy wydarzenie, doświadczenie, ktoś czy jakiś impuls sprawiają, że zaczynasz mieć odwagę by spróbować odszukać w sobie szczęście. Nie piszę tego dla siebie, ale dla Ciebie: jeśli jesteś smutny – tak nie musi być.
Zakładam, że wszyscy zabiegamy o szczęście. Gdzieś w głębi nas nawet najwięksi malkontenci pragną pomyślności, spełnienia, sukcesów, fortuny, radości… . Dążymy do lepszych standardów życia, ciekawszych podróży, większych domów, bogactwa, sławy. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że te dążenia same w sobie choć ekscytujące i twórcze, uszczęśliwiają nas tylko na jakiś czas. Bo potem przychodzi kolejny etap, i dom trzeba zmienić na bardziej nowoczesny, a wycieczki aby ekscytowało to najlepiej rakietą w kosmos. Zapętlając się w swoich staraniach o LEPSZE, niekiedy zapominamy, jak wiele szczęścia mogą przynosić te małe rzeczy w życiu, które poprzez swą kruchą niewielkość znaczenia, zatracają się niezauważone w naszej prozie dnia.
Tak bardzo skoncentrowani będąc na wielkich sprawach, których należy (lub chcemy) dokonać w swoim życiu, nie odczuwamy już tego uczucia euforii z drobiazgów codzienności. I nie, abym była przeciwnadążeniu do „lepszej jakości życia”- absolutnie nie.
W naturę człowieka wpisane jest podążanie za tym, co podnosi standardy, otwiera możliwości, daje nowe perspektywy. I ja całym sercem skłaniam się ku tym trendom. Niemniej czasem na skutek różnych czynników (np. sposobu wychowania, socjalizacji, doświadczeń życiowych, zapętlenia w gonitwę kariery, biznesów etc, czy też smutku jaki nas spotkał) przestajemy zauważać i doceniać, to co małe, co oczywiste, co wnosi tak wiele drobnych radości do naszego życia.
Wielkie szczęście małych rzeczy ukryte jest właśnie w ich nieporadnym rozmiarze. Ceniący sobie gigantomanię za kluczowe postrzegają rozmiar. Ten zaś jest w rzeczywistości mało istotny. Drogie (zwykle pokaźnych gabarytów) przedmioty pojawiają się dla zaspokojenia różnych naszych potrzeb, czasami niezdefiniowanych. Na poziomie materialnym prezentują status, który osiągamy, bądź taki o jakim marzymy. A czy na poziomie własnych potrzeb wewnętrznych również???
Trwałe szczęście to stan, który nie istnieje. I choć to oczywiste, wielu z nas chce być szczęśliwym przez cały czas. Nie jest fajnym, to co napisze, ale prawdziwym jest to z pewnością. Permanentny stan szczęśliwości nie jest możliwy. Dopiero poprzez niepowodzenia zdajemy sobie sprawę, co oznacza szczęście. I dopiero wtedy, potrafimy dostrzec to, co było dla nas niewidoczne wcześniej.
Szczęście postrzegane jest przez każdego w indywidualnym wymiarze, niemniej dążymy do szczęścia w taki czy inny sposób . Każdy opisze je inaczej a każdy taki opis jest prawdziwy.
Jak Ty definiujesz szczęście, co dla Ciebie ono oznacza?
Szczęście według mnie to pozytywna emocja, stąd też i stan, który nazywamy byciem szczęśliwym. Szczęście i bycie szczęśliwym nie ma dla mnie nic wspólnego z tym, co mnie otacza wokół, ale z emocjami, które we mnie są. I oczywistym jest, że to co na zewnątrz dzieje się i ma wpływ na to, co odczuwam sama, ale nie warunkuje tego bezpośrednio.
Gdybyśmy nie miewali chwil, kiedy jesteśmy niezadowoleni, kiedy sprawy nie układają się tak, jak sobie wyobrażamy, nie wiedzielibyśmy, jak to jest być szczęśliwym. I nie chodzi tu o WIELKIE wydarzenia ( a często o drobne radości), które wywołują te niesamowicie pozytywne uczucia, które nas uszczęśliwiają.
Małe rzeczy
Czy możemy być szczęśliwi, nawet jeśli wciąż jesteśmy w trakcie zaspokajania potrzeb i oczekiwań? Śmiem twierdzić, że tak. Jak napisałam powyżej, szczęście pochodzi z naszego wnętrza. Jest wielu, którzy nie mają milionów na koncie i żyją w (dla nas) niesprzyjających warunkach, a mimo to są szczęśliwi niezaprzeczalnie. Wartością jest umieć doceniać drobne rzeczy. Chwile, kiedy czujemy się dobrze, kiedy się śmiejemy, kiedy jesteśmy z naszymi bliskimi, gdy dobrze nam jest.
Pomyśl przez moment co Tobie sprawia przyjemność. Może jest to obserwacja ludzi, gdy pijesz kawę na ławce w parku. Patrzysz na nich uśmiechając się i ciesząc tym widokiem. Być może to widok pary trzymające się za ręce lub po prostu świetnie bawiących się dzieci, które odkrywają życie i otaczający je świat. Muzyka też potrafi uszczęśliwiać, więc i Tobie jest dobrze, gdy usłyszysz ulubiony kawałek w stacji radiowej. Czujesz się lepiej i świat znów jest dobry. Tak, takie drobne sprawy sprawiają moc radości.
„Wszystko jest „małą rzeczą”, zwłaszcza w związkach! Od małej przemyślanej wiadomości po szeroki uśmiech, przez żart, przyjazny gest lub chwilę dla dwojga…”
(Autor nieznany)
Justka