Bo, czy oczy matki potrafią wyczytać przyszłość dziecka…?
Nie jest mi czasem łatwo patrzeć na nasze Szkraby i myśleć o ich przyszłości. Z natury jestem szklanką do połowy pełną, niemniej co jakiś czas odzywa się we mnie mój racjonalizm, który skrupulatnie analizuje i wyciąga wnioski… pytanie jest – czy zawsze słuszne(???).
Obserwując to, co dzieje się wokół nas, nasz świat, jego przemiany, politykę, zmiany klimatyczne… podskórnie gdzieś tam głęboko wewnątrz mnie obawiam sie o byt swoich ukochanych małych człowieczków. Zasanawiam się jak to będzie za “-naście- dziesiąt” lat. I gdy wracam myślami do swojego dzieciństwa, które nie usłane różami, aczkolwiek radosne i wciąż często beztroskie, marzę i o takim świecie dla moich dzieci. A w głębi serca życzyłabym sobie bardzo, aby ich dzieciństwo było dzieciństwem dzieci z Bullerbyn, które z ogromną ciekawością, zachwytem i zainteresowaniem śledziłam w młodzieńczych swoich latach.
Dzieci radosne, całkowicie beztroskie, z latawcem w ręku, biegnące na bosaka po łące, trzymające się za ręce, bawiące sie ze sobą i śmiejące się szczerze z niczego i ze wszystkiego. Jakkolwiek kiczowate jest to myślenie i mocno życzeniowe, i jakkolwiek u największego opymisty- nierelane… czy ktoś mi marzyć zabroni???
Każdego dnia doświadczam, jak nieskończona, bezkresna i wzruszająca może być miłość matki i mam nadzieję, że moje dzieci to czują. I każdego dnia doświadczam jak wiele frustrujących zdarzeń i sytuacji wplata się w nasze życie. I przy najlepszej organizacji (a takiej u nas nie ma) nie jesteś w stanie przewidzieć tego, co nieprzewidywalne.
Podobnie jest z przyszłością. Tworzysz plany, malujesz marzenia, kreujesz rzeczywistość i zabiegasz o to, by tak właśnie było. I wielokrotnie to udaje się z większą lub mniejszą ich modyfikacją. Wielokrotnie nie oznacza zawsze, gdyż i jakaś część z nich, nigdy nie wydarza się. Analogicznie jest, gdy rozmyślamy o przyszłości naszych dzieci. Chcemy dla nich wszystkiego, co najlepsze, pragniemy im otwierać oczy na świat i budować w nich pewność siebie, marzymy o ich szczęściu i każdego dnia dokładamy klocuszek siebie do tej układanki przyszłości, której budowa wystartowała wraz z ich narodzinami. Po drodze mnóstwo burz, huraganów, radości i zachwytów i wszystkiego tego, co od nas niezależne- całkowicie niezależne, co nas czasem przeraża, często zachwyca i zawsze doświadcza- po prostu życie.
Jakiej przyszłości JA chcę dla moich dzieci? Pokój i wolność to chyba najważniejsze warunki dobrej przyszłości, szczególnie teraz, gdy wojna toczy sie przez kraje Europy a świat nieustannie boryka się z jej zarzewiami.
Niektóre dzisiejsze wydarzenia mocno podkopują postrzeganie bezpieczeństwa jako czegoś naturalnego i oczywistego. Więc potrzeba nadziei i jeszcze więcej optymizmu, że ostatecznie zwycięży pokój i wolność.
Czy jest jakaś rada, którą chciałbym dać moim małym ludzikom w drodze o przyszłość??? taaaak byłoby ich mnóstwo, bo przecież rady tak chetnie rozdajemy.
Sama mam w pamięci jak od najmłodszych lat ciągle od kogoś jakieś porady słyszałam…. Życzę Wam otwartości umysłu, spontaniczności w odkrywaniu siebie i ciekawości świata, życzę Wam moje Ludziki, dobra w was i dobra wokół was i życzę wam szczęścia …
I szczęścia i szczęśliwości życzę nam wszystkim, a że pierwsze oznaki zbliżającej się wiosny już są to i optymizm rośnie z każdym dniem!
Justka