Ona już jest! Tak przyszła, choć nie rozgościła się w swojej pełni, jeszcze dość nieśmiało roztacza swoje uroki, ale już jest! Z taką niecierpliwością czekaliśmy na słoneczne i łagodne wczesnowiosenne dni. Na budzącą się naturę, która zawsze zwiastuje nadzieję!
Najbardziej ją widać na zewnątrz, ale i w naszych domach wiosnę odczuwamy coraz silniej : wiosenne porządki są w planie dziennym, układanie w szafach, sortowanie rzeczy. Pokoje są przeglądane i dokładnie sprzątane, a w te bardziej słoneczne dni zapraszamy przyjemne ciepłe promyki słońca otwierając szeroko okna.
Cieszymy się pogodą (jeśli jest), oznakami wiosny, rześkim powietrzem i wszystkim wokoło.
I nasze (prywatne) emocje rosną wraz ze zbliżającą się Wielkanocą, która, odkąd spędzamy ją razem z naszymi dziećmi, nabrała całkowicie innych kolorów. Zajączek wielkanocny wkrótce pojawi się u drzwi, Iga – nasza starsza latorośl- pyta o niego codziennie))), wysłaliśmy mu nawet list z sugestią podarków, które mógłby u nas zostawić. Nasza córka w swej twórczości przygotowała również list w imieniu młodszego brata, co całkowicie ujęło nasze serca!
Z perspektywy czasu i moich dziecięcych lat, odbieram to oczekiwanie inaczej jak kiedyś, widząc ewolucje świata, jak też i warunki i okoliczności w których się znajdujemy.
Pierwotnie tegoroczne święta zamierzaliśmy spędzić w kraju, ale życie pisze swoje scenariusze i tylko od nas zależy, czy je akceptujemy, czy może „rozpaczamy” że jest inaczej niż byśmy chcieli.
W związku z tym że nasze plany są dość nowe, jesteśmy całkowicie nieprzygotowani na Wielkanoc tradycyjną, naszą, iście po polsku tutaj w Brukseli. I nie żeby nam z tym źle było- absolutnie nie! Być może kilka lat wstecz, stanowiłoby to dla mnie dość duży problem, niemniej na szczęście (!) większość z nas ewoluuje, otwiera się na zmiany, modyfikuje priorytety , ja też!
Dorastałam w domu tradycyjnym, w którym nie tylko o obrządki, ale i o potrawy świąteczne dbano z pieczołowitością w należnym im porządku. Wielkanoc nie byłaby „Wielkanocą” bez mazurka, prawdziwego żurku i pieczeni ze śliwką. Każdego roku przygotowania bez kompromisów, bez gotowców z supermarketu, bez ustępstw!
W pamięci mojej zawsze jawi się obraz matki, która od wczesnych godzin porannych, już na kilka dni przed świętowaniem, do późnych godzin wieczornych stoi w kuchni i przygotowuje i pichci różne smakołyki, by wszystko było tradycyjne, swojskie było było tego dużo.
Często przy naszym zaangażowaniu i pomocy, niemniej zawsze w pojedynkę do późnych godzin nocnych. Mama, która jak mróweczka zapracowywała się, by były to święta. .. najlepsze z możliwych, widzianych jej własnymi wyobrażeniami. Matka, która do tych świąt przygotowywała się w sposób, który sama znała ze swojego domu, czyli majstrując smakołyki, ale też mama, która nie miała czasu wybrać się z nami i koszyczkiem do kościoła, nazbierać bazi do bukietu, czy malować wspólnie pisanki … bo stała gotowała, przyrządzała i nieustannie coś ogarniała.
Nasze święta spędzimy również ze święconką i koszyczkiem, przy pięknie nakrytym stole i śniadanku wielkanocnym.
W nasze święta zagoszczą potrawy w wersji minimalistycznej, częściowo tradycyjnym smaku, a po części ubogacone własna fantazją. Nasze święta spędzimy przede wszystkim Razem, we wspólnych przygotowaniach, wspólnym malowaniu pisanek i wspólnych świątecznych aktywnościach. Naszych świąt nie spędzimy przy suto zastawionym stole, od którego potem trudno odejść. Naszych świąt nie spędzimy na szaleńczych podgrzewaniach, gotowaniach i maratonie odwiedzin rodzinnych, naszych świąt nie spędzimy przed telewizorem (bo nie posiadamy go).
Będą spacery, wycieczki, będą tradycje wielkanocne te nasze i te zapożyczone (polecam gorąco zabawę poszukiwaniem jaj z czekolady, które ukrywa się w domu lub ogrodzie, szczególnie gdy mamy dzieci sprawia to mnóstwo radości)* Będziemy MY dla siebie i ze sobą… wszystko inne ma znaczenie, ale niewielkie względem wartości rodziny i czasu spędzanego razem ( świadomie spędzanego razem).
Radosnego świętowania!
Justka
* https://artsandculture.google.com/story/AgXR-XZDYNz3Jw?hl=pl