Nowy kraj jako nowe miejsce życia zwykle wyostrza zmysły. Sprawia, że zauważamy więcej jak tutejsi jego mieszkańcy; widzimy inne i patrzymy inaczej. Początek życia w nowej rzeczywistości to trochę jak wyjazd na długie wakacje. Z zapałem i ciekawością chłoniemy wszystko to, co nas otacza, gdzie jesteśmy, kto i co jest obok. I pewnie po jakimś czasie, może kilkunastu miesiącach, może latach, a może już w kilka tygodni po zasiedleniu, perspektywa zmienia się. My się przyzwyczajamy do otoczenia, a schemat życia codziennego wciąga nas w swoje tryby, w rytm zwyczajnego życia. Absorbujemy się do otoczenia, stając jego elementarną częścią.
Kuchnia belgijska w Polsce nie jest bardzo rozpowszechniona, i tutaj przypuszczam, że zgodzicie się ze mną. Zwykle kojarzymy ten kraj z goframi, frytkami i przepysznymi pralinami. I słusznie, gdyż miejsc, gdzie możemy zakupić te smakołyki jest mnóstwo. Praktycznie na każdym rogu centrum miasta znajdują się urocze sklepiki z ręcznie robionymi słodkościami oraz punkty sprzedające gofry i frytki. I co ciekawe, prawdziwe belgijskie gofry smakują zupełnie inaczej, niż te którymi możemy cieszyć się w Polsce. Z mojej perspektywy są przeraźliwie słodkie już w samej wersji solo, a gdy dodać do tego bitą śmietanę, dżem, kruszoną czekoladę, posypkę, sos i polać to obficie czekoladą…. Tylko dla prawdziwych smakoszy! J
Bagietki smak zna z pewnością każdy z nas. W naszej ojczyźnie jeszcze nie tak bardzo popularne jak chleb, ale coraz częściej goszczą na naszych stołach. Tutaj w Belgii jest inaczej. Z mojej perspektywy właśnie bagietka jest królową pieczywa i to po nią najchętniej sięgają Belgowie. Szczególnie wyraziste jest to w poranki, gdy ludzie pędząc do pracy z kawą w ręku pałaszują bagietkę, czy choćby w przerwie lunchowej, gdy patrzysz na kolegów pędzących do kolejki po bagietkę. Zajadają się nimi praktycznie wszyscy. Na ciepło, na zimno w różnych wersjach, rozmiarach i oczywiście smakach – bagietkowy raj!
Ja najchętniej zajadam się tą klasyczną jeszcze lekko ciepłą, bardzo chrupiącą i kruszącą się przy każdym chapsie. Uwielbiam ją z odrywać i zanurzać w twarożku czy humusie i delektować się jej chrupkością i wyjątkowym smakiem! I to jest moja wersja, którą uwielbiam w tej odsłonie, nawet jeśli się komuś to połączenie smaków i konsystencji … kłóci.
Secondy handy – vintage shopping
Wymienianie się ubraniami znamy od wielu lat. Przed wielu laty, niektórzy z nas pamiętają braki wszelkiego towaru, gdy przekazywanie sobie odzieży, czy innych sprzętów było mile widzianym prezentem! Dziś organizujemy czasem psiapsiółkowe spotkania i podczas pogaduch możemy też odmienić swoje szafy. Czasem korzystamy z Internetu i portali sprzedających odzież z drugiej ręki, których jest już coraz więcej i które skierowane są do klientów poszukujących wyjątkowych, niesztampowych ubrań, którzy myśląc o ochronie środowiska nie chcą napędzać rynku produkcji. Nabywanie odzieży “z drugiej ręki” ale i innych rzeczy np. elementów wyposażenia domu, mebli, akcesoriów dla dzieci etc. jest teraz łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej, i co ważne – jest i ekologiczne i trendy! Coraz prężniej działają platformy internetowe na których można zakupić dosłownie wszystko, nie tylko wspomnianą odzież, meble, zabawki, książki, rzeczy codziennego użytku- wszystko. Na zakupach w second handach (albo “łowach” jak ja to określam) nie ma ograniczeń. Asortyment zaskakuje różnorodnością, od eleganckich ubrań znanych projektantów po zupełnie normalne marki sieciówkowe. Z pewnością niezbędny jest czas, cierpliwość ale i umiejętność poruszania się w takich miejscach i wyszukiwania perełek. Potem już tylko twoja wyobraźnia, fantazja lub też inspiracja z blogów internetowych i tworzymy swoje własne stylizacje!
Nie mam w zwyczaju noszenia ubrań tylko przez jeden sezon, staram się kompletować swoją szafę tak, aby była uniwersalna i mogła służyć mi przez lata:) I z dumą pochwalę się, że mam w niej kilka ubrać które mają dekadę, a które nadal świetnie się prezentują i z przyjemnością je zakładam od wielu lat. Od czasu do czasu kombinować inaczej, w zależności od nastroju i aury i są zawsze trochę jak nowe.
Oczywiście chcę tutaj zaznaczyć, że zdarzały mi się totalnie kiepskie zakupy, na zasadzie „biorę, bo za taką cenę pewnie założę”, a jaki był finał można już wywnioskować. Choć bądźmy szerzy, komu się też to nie przydarza, szczególnie na wyprzedażach sieciówkowych ??? Niemniej z czasem i ja zaczęłam się odnajdować ze swoimi potrzebami i tym, co jest dla mnie, a co tylko wydaje mi się, że dla mnie może byćJ.
Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że ten silny trend trwa w Belgii, jak i wielu innych krajach Europy Zachodniej, już od wielu lat. Nikt tego się tutaj nie wstydzi i nie ukrywa się z zakupami w lumpeksach, ponieważ i dlaczego? I nie ogranicza się to tylko do odzieży, ale i do mebli, sprzętów domowych, książek, elektroniki. Konsumpcjonizm rozwinął się na masową skalę na całym świecie. Szczególnie widoczny jest u dorastającej młodzieży, która „chłonie” nowinki i marzy o ich posiadaniu. Nie generalizując i nie stygmatyzując nikogo, pragnę tylko zwrócić uwagę na ten fakt. Czasem sami napędzamy te potrzeby u naszych pociech, kupując im to, co najnowsze i aktualnie jest top. Z drugiej strony są rodzice, którzy od najmłodszych lat szczególnie mocno zwracają uwagę na aspekt szacunku dla przyrody i dla środowiska, dla każdej pracy człowieka. Sami chętnie korzystają z rzeczy „ z drugiej ręki” nadając im drugie życie. Dzielą się z innymi tym, co mają. Przekazują dalej to, co im jest już niepotrzebne. Hot second handów przeżywa też od kilku lat wśród gwiazd show biznesu, które z dumą odpowiadają o „perełkach” jakie udaje im się wyszukać. Ta ciesząca się coraz większym zainteresowaniem tendencja zyskała nawet swoje „święto” – czy wiedzieliście , że każdego roku, 17 sierpnia obchodzony jest Dzień Lumpeksu?
Justka
Moja Bruksela
Belgijskie smakołyki i vintage sklepy
19 listopada 2021