Miałam chyba szesnaście lat, gdy po długim dniu spędzonym na typowych obowiązkach nastolatka, zasiadłam przed telewizorem, nie spodziewając się, że właśnie ten wieczór zapamiętam już na zawsze. Przyznam się, że film ten chciałam obejrzeć tylko ze względu na głównego aktora, ale w trakcie okazało się, że bardziej zafascynowało mnie zajęcie bohatera, niż sam jego wygląd.
Mowa oczywiście o filmie „Dziewiąte wrota” Romana Polańskiego, który powstał na kanwie powieści Arturo Pereza-Reverte’a „Klub Dumas”.
Dean Corso (w książce Lucas), zafascynował mnie swoim kunsztem książkowego znawcy, pokazując, że książka jest nie tylko dziełem sztuki, ale wręcz magicznym atrybutem, wrotami do świata, nie koniecznie „piekielnego”, ale przede wszystkim do świata wiedzy. Po seansie, wciąż jeszcze pod wielkim wrażeniem, wiedziałam już czym chcę się zajmować w swoim życiu. Książkami, a właściwie tajemnicą, która zawarta jest w ich treści.
Rzeczywistość oczywiście zweryfikowała dość znacznie pojęcie wyidealizowanego znawcy książek. Jako bibliotekarz znam się bardziej na „magicznym” kodowaniu treści w systemie komputerowym, a jako nauczyciel na motywach do opracowania w kanonie lektur, ale to właśnie w książkach znajdowałam (i nadal znajduję) odpowiedzi, motywacje i wiedzę.
Mówiąc wiedzę, nie mam na myśli opasłych tomów encyklopedii czy pozycji popularnonaukowych – w dobie Internetu w sieci znajdziemy świetnie przełożone zasady działania fizyki kwantowej. Ta wiedza to przede wszystkim historie bardziej lub mniej zwykłych ludzi, którzy przeżywają historie podobne do naszych.
Obecnie polska literatura dla kobiet przeżywa olbrzymi rozkwit. Katarzyna Michalak, Edyta Świętek czy Agata Przybyłek to autorki, które w swoich powieściach przybliżają sylwetki kobiet, z którymi mogłaby utożsamić się niejedna czytelniczka.
Popularne są także cykle przedstawiające dzieje całych pokoleń, w których także odnaleźć można analogie do opowieści z naszych własnych rodzinnych spotkań. Oczywiście literatura kobieca nie ogranicza odbiorców tylko do czytelniczek.
Mężczyźni też mogą pochłaniać opowieści o miłości, choć z reguły wolą kryminały, fantastykę. Faktem jest jednak to, że motywem łączącym każdy rodzaj literatury pięknej jest właśnie miłość, a ona jest największą magią w życiu każdego (mężczyzn także J).
Z osobistych doświadczeń wiem także, że czary płynące z książek pomagają dokonać wyboru. Czasem wystarczy jedno zdanie, które jest w stanie zmotywować nas do działania. Bo skoro bohater mógł, chociaż borykał się z jeszcze gorszymi problemami, to dlaczego ja nie mogę?
Ale magia czytania to nie tylko utożsamianie się z bohaterem. Sam proces czytania, chociaż nie jest naturalną czynnością, odpręża, relaksuje, a tym samym dobrze wpływa na nasze zdrowie.
Usprawnia działanie mózgu przedłużając jego sprawne funkcjonowanie, zwiększając ilość połączeń nerwowych. Zwiększa nasz zasób słów, nie tylko w ojczystej mowie.
Moja ulubiona postać sagi Pieśń lodu i ognia G.R.R. Martina, Tyrion Lannister, powiedział: „Umysł potrzebuje książek, tak jak miecz potrzebuje kamienia do ostrzenia, by zachować swą ostrość”. Często także posługuję się tym cytatem na zajęciach i w szkole, i w bibliotece, bo przecież w tych słowach zawiera się prawda.
Ktoś może powiedzieć, że niestety w dzisiejszych czasach pęd życia nie pozwala na uszczknięcie choćby kilku minut na przyjemność czytania.
Ja znalazłam na to sposób i chętnie się nim podzielę. Między pracą w bibliotece (paradoks polega na tym, że kompletnie nie ma czasu na czytanie książek) a kolejnymi konsultacjami i korepetycjami poruszam się komunikacją miejską. Czytam w podróży lub z synem tuż przed snem i chociaż zmęczenie daje o sobie znać, słyszę … „Jeszcze jedną stronę. Ta już na pewno będzie ostatnia.”
Kornelia Złotnicka
Pedagog, nauczycielka języka polskiego,
Starszy Bibliotekarz.