„elastycznie inaczej” i podróżowanie z dziećmi
Wakacje mają się ku końcowi. Przygotowania do nowego roku szkolnego pewnie już jakiś czas temu rozpoczęły się w wielu rodzinach. Kompletowanie książek, zeszytów, szkolnych przyborów, zakup nowego plecaka (niezwykle ważne wydarzenie!!!), śniadaniówki, stroju na sport, jaki i szereg innych zabiegi nieustannie przypominają o tym, że wolnych już tylko kilka dni. Nas to wszystko nie dotyczy jeszcze tak bardzo na poważnie. Nasza córeczka po wakacjach wraca do przedszkola. A to oznacza, że wiele z elementarnych „must have” jeszcze przed nami i dopiero w kolejnych latach!
Za nami czas urlopu, podróży i wyjazdów i pierwszych długich wakacji we czworo. Jeden wniosek na szybko! Z dziećmi da się podróżować równie dobrze jak tylko we dwoje, choć z pewnością inaczej (!!!). Słowo INACZEJ ma tutaj kluczowe znaczenie.
Podróżowanie zawsze było dla mnie, dla nas ważne. Od czasu, kiedy zarobiłam swoje pierwsze pieniądze i odkryłam niesamowitą moc poznawania nowych miejsc , stało się ono niezwykle cennym składnikiem mojego życia. Kiedy z moim (obecnie ) mężem odkryliśmy, że w duecie jest jeszcze piękniej, nasze życie nabrało większych barw. Pasją zaczęliśmy cieszyć się podwójnie! Tej przyjemności oddawaliśmy się przez lata we dwoje, korzystając z każdej możliwości wyjazdu, podróży, czy choćby krótkiego wypadku dokądś niedaleko.
Kiedy w drodze była nasza pierwsza pociecha, z wielu stron słyszeliśmy głosy naszych bliższych i dalszych znajomych, rodziny i przyjaciół, że niebawem skończy się „podróżowanie”. Na zdziwione nasze spojrzenia, odpowiadano
„bo na świat przyjdzie dziecko”.
Całkowicie nie zgadzaliśmy się z tymi twierdzeniami i próbowaliśmy nawet argumentować własne stanowisko, ale szybko zaprzestaliśmy tego (z wiadomych powodów). Najlepszym argumentem dla nieprawdziwości tych twierdzeń okazały się po prostu wspólne dalsze wyjazdy właśnie z dzieckiem (o dziwo!).
Pierwszy rodzinny wyjazd z naszą córeczką odbyliśmy, gdy miała 12 tygodni.
I była to jedna z piękniejszych naszych wypraw! A kiedy teraz dołączył do nas synek, podróżowanie stało się jeszcze fajniejsze! Podróżowanie z dziećmi jest niesamowite i daje dużo frajdy. Ale tego też musieliśmy się nauczyć. Nasze pierwsze wyjazdy choć cudne i pełne pięknych emocji nie były całkowicie wyluzowane, szczególnie dla mnie. Potrzebowaliśmy się z tym po prostu oswoić.
Oczywistym jest, że nasze rodzinne wyjazdy są inne i całkowicie dostosowane do potrzeb dzieci. Wymagają od nas zupełnie odmiennych zabiegów, jak w przypadku podróży tylko we dwoje. Obligują do dobrego planowania, organizowania i ogarniania siebie i naszego czteropaku. Przemyślenia różnych możliwych scenariuszy wydarzeń, projektowania różnych planów. A kluczem do udanego podróżowania jest i tak bycie elastycznym i nie nastawianie się na sztywny plan. Zawsze jest inaczej! Z autopsji wiem, że nigdy nie jest tak, jak sobie to wykalkulujemy. Zwykle wydarza się coś niespodziewanego i nieplanowanego, co wszystko zmienia. A my otwarci na takie zdarzenia po prostu przyjmujemy je jakimi są. Jeśli jesteście zapalonymi podróżnikami, albo zwyczajnymi turystami i macie mnóstwo przyjemności z poznawania świata, nie ma potrzeby rezygnacji ze swojej pasji. Fakt posiadania dzieci niechaj tego nie zmienia. Naturalnym jest, że wymaga to dodatkowych aktywności, większej pracy, gdyż jest milion rzeczy do ogarnięcia przed, milion w trakcie i jakieś półtora miliona po powrocie, ale warto!
Jak w każdych realiach mnóstwo jest plusów jak i minusów rodzinnego podróżowania. I tylko od Ciebie zależy, co postrzegasz jako zaletę, a co w Twoim przypadku może okazać się przeszkodą tego przedsięwzięcia.
I podzielę się moimi własnymi przemyśleniami z podróżowania z dziećmi również. Są one całkowicie egoistyczne i 100% indywidualne- są moje! Podróżowanie z dziećmi to proces wyjątkowy. Doświadczanie świata z perspektywy małego człowieczka, patrzenie jego oczami i zauważanie tego, czego my – dorośli nie dostrzegamy. Poznajesz miejsca, które odwiedzasz i ludzi tam żyjących z innej, bardziej prywatnej strony. Przeżywasz wiele sytuacji, których nigdy byś nie zaznał w podróży we dwoje. Z dziećmi podróżujesz wolniej i z dala od wielkich trendów turystycznych, dużo szybciej znajdujesz połączenia i wsparcie oraz pomoc, jeśli jej potrzebujesz. Omijasz nocne życie i lokaleJ.
Z dziećmi jest mnóstwo zabawy i śmiechu, jeśli tylko wyluzujesz i zaczniesz cieszyć się prawdziwie wakacjami. Nasze podróże tylko we dwoje nigdy nie były okraszone taką ilością śmiechu, jak wspólne wyjazdy z dziećmi (a nie należymy do smutasów))). Jakże przyjemnym jest dla nas uczucie patrzenia na radość pluskającego się dziecka, dziecka odkrywającego nowości, świat, zachwycającego się naturą, dostrzegającego, to co dla nas niewidoczne!
I pozostaje nam również ta odrobina próżności, uczucia przyjemności, gdy spotykając w trasie innych globtroterów słyszysz słowa zachwytu (niedowierzania) “Oni się odważyli, tutaj i to z dwójką!”. Jest nam dobrze, bo jesteśmy odważni podejmować wyzwanie wspólnych wojaży i jesteśmy zdecydowani na to, że nie zawsze fajnie jest, że też jest stres, że nie wszystko układa się po myśli naszej, a mimo to rodzinnie podróżujemy ciesząc się każdym wspólnym dniem.
Dla przeciwwagi z naszego garnuszka praktyk, o tym, co zdarzyć się może podróżując z dziećmi. Choroba spontaniczna (rodziców i dzieci) to jest najgorszy scenariusz i niestety wydarza się. Okupione jest to stresem, w szczególności, gdy właśnie znajdujesz się w rejonach słabiej rozwiniętych medycznie. Dlatego priorytetowo zawsze traktujemy wykup dobrego ubezpieczenia. Wychodzi drożej ale, czy na zdrowiu warto oszczędzać??? Absolutnie nie.
Hiperaktywność dzieci (bieganie, wchodzenie na wszystko, co możliwe, wieszanie sie na wszystkim możliwym… czasem ucieczka), a z drugiej strony ich niemoc, co kończy się koniecznością noszenia, targania lub ciągnięcia. To może powodować dodatkowy stres, intensyfikować nerwową atmosferę, zwiększać potencjał spięć i sprzeczek. Niecierpliwość i impulsywność charakteru małych towarzyszy wzmaga konieczność wyjaśnień, potrzebę mówienia, potrzebę odwrócenia uwagi, zainteresowania czymś… . Prowadzenie pojazdu może bywać trudniejsze, gdy padają nieustannie pytania dzieci. Odwraca to uwagę, czasem stresuje. Z pewnością nie można pominąć zwiększonej ilość bagażu. Torby, walizki, torebki, siateczki (któż z nas tego nie zna?). Są jeszcze kwestie żywieniowe. Poza potrzebą ustawicznego i regularnego “karmienia” pociech (im mniejsze dzieci, tym częściej), pojawiają się stresowe sytuacje powodowane prostą odmową (czego dziecko nie wie, czego nie je) do konieczności zakupu „ niezdrowego” jedzenia i wszystkie wykluczenia (bez tajskiego curry dla dzieci poniżej dziesiątego roku życia, bez soli, bez pomidorka ). Co by nie pominąć oczywiście popularnego tematu „zachowania w restauracji”. W naszym przypadku niezwykle rzadko coś się wydarza, gdy jemy poza domem. Zakładam, że dzieje się dlatego, że nasze prywatne dzieci od najmłodszych lat są zabierane w różne miejsca, więc nie ekscytują się nimi nadmiernie. Niemniej obserwujemy zbyt często te westchnienia, spojrzenia, chrząkania innych gości (jakież to smutne!!!), którzy mocno niezadowoleni z obecności dzieci manifestują swoje emocje.
A to są i aż tylko dzieci i zachowują się tak jak w tym wieku zachowywać się mogą, chcą i potrafią! One są sobą, a my próbujemy już od najmłodszych lat wdrażać je w konkretne schematy- szkoda!
Spanie. Dzieci potrzebują więcej snu niż dorośli, ale albo tego nie widzą (słowo kluczowe „Ale ja wcale nie jestem zmęczony!”), albo nie robią tego w tym samym czasie, co ich rodzice (znacie to z pewnością „Mamo, Tato, już nie śpię!”); Rezultat jest prosty pracowite dni, krótkie noce. I jest jeszcze kwestia „rozrabiania w podróży” a seks obok śpiących dzieci to tak naprawdę tylko namiastka zabawy…
Ponieważ dzieci są dziećmi, a nie małymi dorosłymi, dobrze jest dbać o ich odpowiedni rozwój, zaspokajać ich potrzeby, otwierać je na świat. Ignorując je, czasem wprost karcąc np. z powodu nieustannych pytań „dlaczego”, zamykamy ich ciekawość. Nie ulega wątpliwości, iż podczas podróży w wieku dorosłym ten pozytywny rozwój oznacza, że przyjdzie nam rezygnować z miłych i wartościowych zajęć i przyjemności właśnie na rzecz najmłodszych. I ty zdecydujesz, czy na to godzisz się.
Podróże mają niewiele wspólnego z logiką, idealnym planowaniem i obliczeniami. To doświadczenia pełne wzlotów i upadków, płaczu i śmiechu, łatwych dni na plaży i miażdżących letnich południ z ciężkimi plecakami. Są pełne niespodzianek, niewiadomych i nieustannych zmian, których nie da się przewidzieć. Podróżowanie z dziećmi niezbyt wiele zmienia dla podróżników niedzieciatych, a niesamowicie wzmacnia doznania – śmiech jest głośniejszy, plecaki masywniejsze, czas intensywniejszy, a momenty hihihihi-hahahaha potrafią wywołać łzy radości spływające po spoconych z tropikalnych upałów policzkach.
Kochani, tylko od nas zależy czy wraz z pojawieniem się dzieci odłożymy nasze pasje na bok, by poczekały na ten „odpowiedni czas”. Choć ja sama zapytuję się, który czas jest odpowiedni i kiedy on nadchodzi, i jak rozpoznać ze to TEN moment już??? Czy poddamy się stereotypom i zrezygnujemy z tego, co sprawia nam radość, przyjemność, co daje nam siłę do stawiania czoła różnym sytuacjom życiowym! Przekonanie mówiące o tym, że z małymi dziećmi się nie podróżuje, jest jednym z bardziej dziwacznych wymysłów, którego nasłuchaliśmy się po pachy, a z którego śmiejemy się często, szczególnie podczas naszych podróży obecnie już z dwójką!
Justka