I znowu jest już „po”! Tygodniami nie mogliśmy doczekać się Bożego Narodzenia. Cieszyliśmy się na nie ogromie, przygotowywaliśmy się z pieczołowitością pszczółki i mrówczym zaangażowaniem i … ono nadeszło! Boże Narodzenie nadeszło galopem i błyskawicznie skończyło się… Już od kilku lat towarzyszy mi właśnie takie przeświadczenie. A jest przecież poprzedzający je, czas Adventu , którym staramy się cieszyć i po naszemu celebrować rozkoszując się różnymi naszymi rytuałami, i dzięki temu przedłużamy sobie okres przedświątecznych przygotowań.
Być może są wśród nas osoby, którym święta się dłużyły i którym bardzo jest to narękę, że ten czas jest za nami. U mnie jednak pojawia się niedosyt, jak to już bywa w ostatnich latach. Niedostatek przeżyć świątecznych, niedobór rozmów z bliskimi, chęć pośpiewania większej ilości kolęd, niedosyt zapachu świerku… niedosyt smakowania się wszystkimi pysznościami świątecznego stołu, spotkań, rozmów i …
Wigilia. Kiedy nadchodzi już TEN MOMENT, kiedy jesteśmy wszyscy zgromadzeni przy pięknie nakrytym wigilijnym stole, świece płoną ciepłym blaskiem, a pachnący ustrojony świerk uśmiecha się do nas z rogu pokoju, kiedy wyczuwa się tę szczególną wyjątkową atmosferę… rozpoczynamy celebrowanie w naszym rodzinnym gronie bliskich i przyjaciół, cieszymy się sobą, chłoniemy wszystko, co wokół nas. Nagle zdajemy sobie sprawę, że ten czas dobiega końca, bo nastał II –gi Dzień Świąt Bożego Narodzenia, bo zaczynamy myśleć o powrocie do naszych domów i do obowiązków, które zostawiliśmy. I doświadczamy uczucia pewnej pustki, a nawet straty, do końca nie wiem czego, ponieważ świętowania czas dobiega mety.
Nowy Rok nastał i rozkręca się na dobre. Dzieci wróciły do szkoły, urlopy się pokończyły, wspomnienia nocy sylwestrowej odchodzą! Czy to tylko ja tak mam, czy i u Was pojawia się przekonanie, że miniony rok upłynął jeszcze szybciej, niż rok wcześniej i rok jeszcze wcześniej? Nowy Rok- nowe postanowienia i nowe szczęście! Tak najchętniej postrzegalibyśmy rozpoczęcie kolejnego etapu w naszym życiu.
Czy zadajecie sobie pytanie, jaki ten mijający rok dla Was był? Czy robicie sobie resume, a może nawet profesjonalnie katalogujecie na kartce to, co udało się zrealizować ? Tradycyjnie wypadałoby podjąć jakieś postanowienia, zapisać je i powiesić w widocznym miejscu (według modnych metod coachingowych) np. na lodówce, by nie stracić z oczu tego, co jest dla nas ważne. I tu nasuwa się pytanie, czy moje postanowienia robię dlatego, że mam taką potrzebę i jest to dla mnie ważne, dlatego, że tak wypada, czy może dlatego, że robią tak inni… (?) W minionych latach i ja zasilałam rzeszę „postanawiających”, która pieczołowicie spisywała wyzwania na Nowy Rok z zamiarem (większym lub mniejszym) na ich wykonanie i realizację. Od jakiegoś czasu jednak moje podejście w tej kwestii uległo zmianie. Oczywiście, gdzieś tam w duszy gra i mam na uwadze pewne umiejętności, które chciałabym nabyć, inne poprawić, polepszyć czy bardziej zgłębić. Jednak najważniejsze dla mnie są wartości, które na stałe zagościły w moim życiu, na których zależy mi 365 albo 356))) dni w każdym roku, i o które staram się walczyć i dbać nieustannie. Rodzina i spełnienie zawodowe to elementy, które stanowią o mnie. I nie ma znaczenia czy jest Nowy Rok, czy ten stary dobiega półmetka – te dwie wartości są ze mną niezmiennie i z mną przez cały czas. One nieustannie ze mną są i wszystko co robię, robię z myślą o moich bliskich, o nas – jako rodzinie, starając się godzić to z pracą, tak by móc znajdować też chwilkę dla siebie- tylko dla MNIE (!)- co tylko czasami udaje się. I może właśnie w tej sferze najbardziej chciałabym trochę zmiany- nauczyć się lepiej dbać o swoje potrzeby, być troszkę „egoistką” gdy o mnie tylko chodzi , stawiając swoje potrzeby nad potrzebami innych! Nagradzać się i po prostu okazywać sobie miłość i szacunek tym, że świadomie o siebie dbam. Tak, to jest moje wyzwanie, ale nie tylko na ten rok. To wyzwanie na każdy dzień, na zawsze. To wyzwanie towarzyszy mi od kilku latJ więc nie zamierzam go umieszczać na kartce i przyklejać na lodówce (choćby dlatego, że lodówka jest w zabudowie i magnes nie będzie jej trzymać))J
Stawianie sobie wyzwań to nie jest nic złego, wręcz przeciwnie! Mówi się o tym, że ten proces wyzwala w nas nowe siły, rozbudza pewne instynkty, motywuje do działania i bardzo pozytywnie wpływa na ludzkość, szczególnie jeśli udaje się nam wytrwać. I absolutnie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Moje wyzwania jednak stawiam sobie cały rok, a nie tylko na początku stycznia, i może to właśnie odróżnia mnie od dość sporej rzeszy fanów postanowień dla noworocznych ewolucji!
Lubię wykorzystywać czas na przełomie, aby w jakiś sposób ponownie wrócić do minionego roku, takie małe podsumowanie tego, co się u nas wydarzyło, czego doświadczyliśmy, co dobrego nas spotkało i z czym przyszło nam zmierzyć się. Pozwala mi to nabrać trochę dystansu do zdobytych doświadczeń, lepiej się poukładać, czasem pogodzić się z pewnymi zdarzeniami, wyciągnąć wnioski -może na przyszłość. Nie, nie jestem idealna, nie zasiadam w fotelu otulona cieplutkim kocem z wielką filiżanką parującej herbaty w dłoni patrząc na biały śniegowy puch piętrzący się za oknami. To byłby idealny obraz dla takich przemyśleń, a ja po prostu na to nie mam warunków (szczególnie trudno o ten śnieg w Brukseli!) oraz przestrzeni… choć pewnie mogłabym umieć ją znaleźć. Czynię to w odstępach czasu i przy okazji! W wolniejszej chwili , z osobistej potrzeby, która właśnie wypływa z natchnienia momentu. Czynię to tylko dla siebie, bo sprawia mi to satysfakcję, bo daje mi to poczucie bezpieczeństwa , bo w pewnym sensie pozwala mi to jakoś poukładać mój świat i czuć się w nim po prostu dobrze.
Każdy z nas jest inny, różnorodny i niesamowity! Mimo, że tak się różnimy, możemy w sobie samych odnajdywać wiele wspólnego i cząstkę czegoś nieodgadnionego.
W Nowym Roku życzę Wam czasu na refleksję, stańmy się wizjonerami samych siebie, odnajdźmy motywację i rozbudźmy energię dla nowości i osiągania naszych celów. Kochani, życzę Wam rozwagi i opamiętania w tworzeniu wyzwań noworocznych. Przemyślcie to na spokojnie i zabiegajcie, tylko o to co wypływa z potrzeby własnej, a nie dlatego, że ktoś tego mógłby od Was oczekiwać. Szczęśliwa JA, to i szczęśliwa moja rodzina to szczęśliwy ze mną świat.
Nie popadając w skrajność, ale i nie pozostając biernym wobec pojawiających się szans, otwórzmy się z optymizmem na to, co się wydarzy, co przyniesie ten 2022. Niechaj będzie to kolejny wyjątkowy rok dla wszystkich! Dla mnie i moich ukochanych – z pewnością, bo nadchodzą zmiany:)
Justka
Moja Bruksela
Poświąteczne wspomnienia, noworoczne postanowienia – nowy początek
13 stycznia 2022